Od lipca br. zmieniły się zasady przebywania w strefie przygranicznej z Białorusią, a obowiązujący dotąd zakaz został częściowo zniesiony. Jednak kryzys migracyjny – mimo że przestał być głośny medialnie – wciąż trwa. Straż Graniczna prawie codziennie informuje na Twitterze o udaremnionych próbach nielegalnego przekroczenia granicy przez cudzoziemców, którzy usiłują przedostać się do Polski. Tymczasem aktywiści i mieszkańcy przygranicznych miejscowości wskazują na nasilającą się w ostatnich miesiącach brutalność polskich i białoruskich służb – pokazuje raport, który opracowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
– Mieliśmy częściowe zniesienie strefy, która została ograniczona do 200 metrów. Niemniej skala kryzysu na granicy polsko-białoruskiej wciąż jest duża, ze strony migrantów mamy ponad 200 próśb dotyczących udzielenia pomocy, głównie medycznej. W tej sytuacji mieszkanki i mieszkańcy pogranicza, którzy byli i nadal są aktywni, po prostu udzielają tej pomocy nocą. W zeszłym tygodniu to były m.in. przypadki kobiety w ciąży, która poroniła, i osób, które spadały z tego muru, łamały kończyny i też zostawały pozostawione bez pomocy – mówi agencji Newseria Biznes Katarzyna Czarnota z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Od 1 lipca br. przestało obowiązywać rozporządzenie MSWiA o czasowym zakazie przebywania w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego, które leżą przy granicy z Białorusią. Zakaz obowiązywał de facto od początku września ub.r., kiedy po raz pierwszy wprowadzono na tym obszarze stan wyjątkowy. Dziennikarze i przedstawiciele organizacji humanitarnych przez cały ten czas nie mieli wstępu do strefy przygranicznej, co – jak podkreśla HFPC – nie tylko uniemożliwiło niesienie pomocy, ale i rzetelne informowanie opinii publicznej o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
Zniesienie rozporządzenia ma związek z budową fizycznej zapory na granicy. Jest już ona na ukończeniu, ale – w związku z trwającą właśnie instalacją elektronicznych elementów – wojewoda podlaski wprowadził zakaz przebywania w odległości 200 m od linii granicy z Białorusią. Poluzowanie restrykcji nie oznacza jednak, że kryzys w tej strefie się zakończył.
– Mimo częściowego zniesienia strefy nie doszło do żadnych rozmów ani żadnych działań zmierzających do zniesienia polityki tzw. wywózek, pushbacków, które są nielegalne w świetle konwencji genewskiej oraz polskiego i międzynarodowego prawa – podkreśla Katarzyna Czarnota.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka opublikowała niedawno raport zatytułowany „Gdzie prawo nie sięga”, w którym podsumowuje trwający od blisko roku (od sierpnia 2021 roku) kryzys migracyjny i dokumentuje przypadki naruszeń praw człowieka – nie tylko wobec migrantów, ale także wobec mieszkańców 183 miejscowości wzdłuż polsko-białoruskiej granicy oraz aktywistów, którzy zajmują się niesieniem pomocy humanitarnej.
– Mieszkańcy bezpośrednio i w bardzo dużym stopniu zostali obciążeni skalą tego kryzysu, niektórzy cierpią wręcz na syndrom stresu pourazowego – mówi ekspertka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Z raportu HFPC wynika też, że w ostatnich miesiącach aktywiści i mieszkańcy przygranicznych gmin wskazują na nasilającą się brutalność polskich i białoruskich służb wobec migrantów.
– Kryzys humanitarny na pograniczu polsko-białoruskim wiąże się z licznymi naruszeniami i łamaniem praw człowieka oraz działaniami niosącymi znamiona nieludzkiego traktowania ze strony funkcjonariuszy obu państw – podkreśla Katarzyna Czarnota. – Zaobserwowaliśmy eskalację przemocy, rozumianą jako zwiększona brutalność, zwłaszcza w stosunku do grup najbardziej narażonych – kobiet, dzieci, osób z niepełnosprawnościami i osób chorych, które przekraczając granicę, znalazły się w bardzo ciężkiej sytuacji. Głównie ze względu praktykę wywózek, uniemożliwianie wezwania pomocy i bardzo ciężkie warunki w strefie przygranicznej.
Nielegalne wywózki, czyli tzw. pushbacki, polegają na odsyłaniu migrantów na Białoruś bez wszczęcia wobec nich przewidzianych prawem procedur administracyjnych. HFPC udokumentowała przypadki, w których migranci byli zmuszani do powrotu na stronę białoruską poza przejściami granicznymi przez płot żyletkowy albo rzeki graniczne, co było nie tylko nielegalne, ale i zagrażało życiu zawracanych.
Fundacja podkreśla też, że wywózki są prowadzone pomimo dobrze udokumentowanej przemocy, której migrantki doświadczają ze strony funkcjonariuszy białoruskich – co stanowi naruszenie tzw. zasady non-refoulement, czyli niezawracania cudzoziemców do państw, gdzie może grozić im niebezpieczeństwo.
– To są osoby instrumentalnie wykorzystywane też przez białoruski reżim, często pozbawiane możliwości korzystania ze swoich praw, torturowane po stronie białoruskiej, przymusowo wypychane i wykorzystywane do tego, żeby destabilizować sytuację po polskiej stronie. Z kolei tutaj spotykają się z uniemożliwieniem wejścia w procedury azylowe, z polityką wywózek – mówi ekspertka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Jak wskazuje, polskie służby nie prowadzą też żadnej identyfikacji, która pozwoliłaby udzielić wymaganej prawem pomocy osobom należącym do grup szczególnego traktowania, czyli np. dzieciom bez opieki, osobom niepełnosprawnym czy ofiarom handlu ludźmi.
– Działania funkcjonariuszy obu państw noszą znamiona nieludzkiego traktowania, zapisy polskiego i międzynarodowego prawa nie są respektowane. I to jest bezpośrednio związane właśnie z polityką wywózek, tzw. pushbacków w stronę Białorusi, która jawnie stosuje tortury wobec osób przymusowo migrujących. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że te wywózki często stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia tych osób. Zwłaszcza gdy są to osoby z grup szczególnie wrażliwych, czyli kobiety, dzieci, osoby z niepełnosprawnościami, osoby starsze i wycieńczone, tzn. pozostawione bez jedzenia i wody od kilku do kilkunastu dni bądź też takie, które były już ofiarami tortur po stronie białoruskiej – mówi Katarzyna Czarnota.
Raport HFPC pokazuje też, że – w związku z niedopuszczeniem organizacji humanitarnych do pracy w strefie przygranicznej – to głównie na mieszkańców Podlasia spadł ciężar udzielania pomocy migrantom, którzy po przekroczeniu granicy znaleźli się w polskich lasach. Tymczasem polskie władze podjęły próby kryminalizowania tej pomocy. W efekcie dochodziło do zatrzymań i wszczynania postępowań karnych wobec takich osób.
Na przestrzeni ostatniego roku dużą uciążliwością dla mieszkańców Podlasia były też daleko idące ograniczenia swobód i praw obywatelskich – w tym np. brak możliwości swobodnego poruszania się po własnej okolicy, gęsto ustawione punkty kontrolne czy przeszukania pojazdów – zwłaszcza powtarzające się wiele razy dziennie, podczas przejazdów do pracy, szkoły, przedszkola czy sklepu. Osoby mieszkające w strefie i niosące pomoc humanitarną migrantom opisywały też zachowania służb polegające m.in. na świeceniu latarkami w okna ich domów, obserwowaniu posesji przez funkcjonariuszy i ustawianiu nocnych patroli pod miejscem ich zamieszkania.