– Węgry są w tej chwili kłopotem Unii Europejskiej, nie wnoszą nic konstruktywnego do jej działań. Dlatego węgierska prezydencja to będzie okres zamrażarki, uśpienia instytucji europejskich w nadziei, że coś pozytywnego i konstruktywnego ruszy się wraz z polską prezydencją, czyli w styczniu przyszłego roku – mówi europoseł Janusz Lewandowski. Jak zauważa, środowe wystąpienie premiera Viktora Orbána na forum PE, podczas którego przedstawił priorytety węgierskiej prezydencji w Radzie, wzbudziło burzliwą dyskusję. Europosłowie i szefowa KE Ursula von der Leyen wytknęli węgierskiemu premierowi m.in. hipokryzję i bliskie relacje z reżimem w Moskwie.
– Węgierska prezydencja nie jest tą, która wniesie cokolwiek istotnego i konstruktywnego. Trzeba raczej przeczekać prezydencję węgierską, żeby w końcu zaczęła się prezydencja polska. I rzeczywiście z polską prezydencją i komisarzem Serafinem w Parlamencie Europejskim są łączone ogromne nadzieje. Mam nadzieję, że je spełnimy – mówi Janusz Lewandowski.
Co sześć miesięcy kolejne z państw członkowskich Wspólnoty przejmuje rotacyjną prezydencję w Radzie UE. Przewodniczy wtedy posiedzeniom tej instytucji na wszystkich szczeblach i nadzoruje przebieg unijnego procesu legislacyjnego. Od 1 lipca br. tę funkcję sprawują Węgry, które przejęły ją po Belgii i sprawują rotacyjną prezydencję w Radzie UE po raz drugi. Węgierska prezydencja potrwa do 31 grudnia br., po czym rozpocznie się prezydencja Polski.
Co istotne, prezydencję w Radzie UE po raz pierwszy sprawuje państwo, które jest objęte procedurą z art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej (dotyczy naruszenia przez Węgry fundamentalnych wartości, na których opiera się Unia). Program węgierskiej prezydencji jest skupiony na siedmiu priorytetach: konkurencyjności, obronności, polityce rozszerzenia, walce z nielegalną migracją, polityce spójności, rolnictwie oraz wyzwaniom demograficznym. W środę, 9 października br. premier Węgier Viktor Orbán – oskarżany o łamanie wartości demokratycznych i bliskie związki z Władimirem Putinem – zaprezentował je na forum PE, wywołując burzliwą debatę.
– Mieliśmy bardzo arogancki popis premiera Orbána i mocno mnie zdziwiły owacyjne oklaski z prawej strony – w tym również polskiej prawej strony – z uwagi na to, że to jest przecież przyjaciel Putina – mówi poseł do Parlamentu Europejskiego.
Podczas wystąpienia na forum PE Viktor Orbán podkreślił, że „UE musi się zmienić” i wskazywał na zagrożenia związane m.in. z wojną w Ukrainie, eskalacją konfliktów na Bliskim Wschodzie i w Afryce, nielegalną migracją, zagrożeniami dla strefy Schengen i utratą przez Europę globalnej konkurencyjności. Zapowiedział m.in. starania o rewizję przyjętej w kwietniu br. europejskiej polityki migracyjnej. „Unijny system azylowy po prostu nie działa. Nielegalna migracja doprowadziła do wzrostu antysemityzmu, przemocy wobec kobiet i homofobii” – stwierdził Orban, podkreślając też konieczność poprawy konkurencyjności europejskiej gospodarki. Jak wskazywał, wzrost gospodarczy UE w ciągu ostatnich dwóch dekad był znacznie niższy niż w Chinach i USA, a udział Unii w światowym handlu również spadł. Wskazując na ceny energii jako kluczową przeszkodę, Orbán powiedział, że „w wyniku odejścia od rosyjskich źródeł energii UE straciła znaczny wzrost PKB”. Dodał, że dekarbonizacja doprowadziła do spowolnienia produktywności unijnej gospodarki i utraty miejsc pracy.
Węgierski premier opowiedział się też za wzmacnianiem europejskiej polityki bezpieczeństwa i rozwijaniem przemysłu obronnego, przyjaznym rolnikom i konkurencyjnym sektorem rolnym. W kwestii rozszerzenia UE Orbán wezwał do przyspieszenia akcesji krajów Bałkanów Zachodnich. „Powinniśmy szczególnie skupić się na Serbii (w której od lat bardzo silne są sympatie prorosyjskie i nastroje antyeuropejskie – przyp. red.). Bez przystąpienia Serbii nie będzie stabilności na Bałkanach” – stwierdził Viktor Orbán, całkowicie pomijając jednak wątek wojny w Ukrainie oraz rozszerzenia UE o Ukrainę, Mołdawię i Gruzję. Zapowiedział natomiast, że Węgry będą uczciwym i konstruktywnym pośrednikiem podczas rotacyjnej prezydencji w Radzie UE, w tym w odniesieniu do oczekujących 52 dokumentów legislacyjnych, które czekają na sfinalizowanie.
– Tak naprawdę niezależnie od tego, jaka będzie oficjalna treść prezydencji węgierskiej, to ja wiem, że tam, gdzie jest prawo inicjatywy – czyli w Komisji Europejskiej – raczej nie będzie wnoszone nic sensownego, bo wiemy, że może to być wykrzywione przez węgierską prezydencję i lepiej nie ryzykować. Uważam, że jest to nieciekawy okres w życiu instytucji europejskich, ale one tak jakby chciały przeczekać tę węgierską prezydencję, która nam się przydarzyła. Tu za wiele się nie spodziewam, natomiast duże nadzieje są łączone z prezydencją polską i wtedy ruszą inicjatywy legislacyjne – przewiduje Janusz Lewandowski.
Po środowym wystąpieniu Viktora Orbána w PE część mówców chwaliła go m.in. za twarde stanowisko w sprawie migracji i za umieszczenie konkurencyjności na szczycie listy priorytetów. Jednak zdecydowana większość skrytykowała węgierskiego premiera za działania od czasu objęcia przez ten kraj prezydencji w Radzie UE, wskazując m.in. na podważanie walki Ukrainy z rosyjską agresją, współpracę z reżimami w Moskwie i Pekinie, przekształcenie Węgier w reżim hybrydowy i występowanie przeciw wspólnym, europejskim wartościom, dotyczącym m.in. niezależności sądownictwa, wolności mediów i społeczeństwa obywatelskiego. Część europosłów stwierdziła, że przyznanie Węgrom rotacyjnej prezydencji było błędem i wezwało do zawieszenia ich prawa głosu w Radzie UE zgodnie z procedurą art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej.
Węgierskiego premiera mocno wypunktowała również szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Skrytykowała stanowisko Węgier w sprawie Rosji, wskazując, że „jedno państwo członkowskie” nadal próbuje kupować paliwa kopalne z Rosji, pomimo zobowiązania UE do niezależności energetycznej. W kwestii migracji potępiła m.in. politykę wizową Węgier i zapraszanie obywateli Rosji do UE bez dodatkowych kontroli, ostrzegając, że „czyni to Węgry zagrożeniem dla bezpieczeństwa wszystkich państw członkowskich”. Zwróciła też uwagę, że – mówiąc o bezpieczeństwie – Orbán w ogóle nie wspomniał o wojnie w Ukrainie. „My, Europejczycy, mamy różne historie i mówimy różnymi językami, ale w żadnym europejskim języku pokój nie oznacza poddania, a suwerenność nie oznacza okupacji” – skomentowała Ursula von der Leyen.
– Premier Viktor Orbán – grając na pewnych sentymentach utraconej wielkości Węgier – pojmuje suwerenność trochę tak jak Jarosław Kaczyński, czyli możliwość urządzania kraju wedle własnego widzimisię, łamiąc wspólne, europejskie reguły, na które i Węgrzy, i Polacy zgodzili się w 2004 roku. To jest system przyjazny Putinowi, który zabiega o to, żeby podzielić Unię, także jeśli chodzi o jej stosunek do wojny w Ukrainie, oraz przenosić autorytaryzm, który sam uwielbia, na inne kraje. I on rzeczywiście zaczyna się rozprzestrzeniać; mamy dość niepokojące sygnały wyborcze z Austrii, ze wschodnich landów Niemiec, ze Słowacji, której premier zamierza jechać do Moskwy. Na szczęście premier Fico nie chce się przedstawiać tak jak Orbán, który pojechał do Moskwy i Pekinu jako przedstawiciel Unii Europejskiej, nie mając do tego żadnego mandatu. I to było olbrzymie nadużycie – podkreśla europoseł. – Węgry są w tej chwili kłopotem Unii Europejskiej, nie wnoszą nic konstruktywnego do jej działań. Dlatego węgierska prezydencja to będzie okres zamrażarki, uśpienia instytucji europejskich w nadziei, że coś pozytywnego i konstruktywnego ruszy się wraz z polską prezydencją, czyli w styczniu przyszłego roku.
Węgry – jako jedyne państwo Wspólnoty – dotychczas opowiadały się przeciwko pomocy militarnej dla Ukrainy i jej akcesji do UE. Utrudniały też nakładanie kolejnych pakietów sankcji na Rosję. Premier Viktor Orbán już na początku lipca br., po objęciu przez ten kraj prezydencji w Radzie, udał się z wizytą do Kijowa, a kilka dni później do Moskwy. Władzom Ukrainy zasugerował konsultacje pokojowe i zawarcie rozejmu z Rosją. Jednak – jak zauważa w niedawnym komentarzu Polski Instytut Spraw Międzynarodowych – Orbán nie tylko nie skonsultował tej propozycji z unijnymi partnerami, ale wręcz zataił przed nimi zamiar odbycia tych wizyt. W efekcie instytucje UE zdementowały, jakoby wizyty te odbyły się w imieniu całej Unii.
Obserwatorzy wskazują, że występowanie przeciwko demokratycznym standardom, samozwańcze działania rządu Węgier, antyunijna narracja i bliskie związki z reżimem Putina będą mocno rzutować na efektywność węgierskiej prezydencji w Radzie UE. „Intencją premiera Viktora Orbána jest wykorzystywanie możliwości prezydencji, żeby wzmocnić pozycję rządu wewnątrz kraju, forsować własną wizję rozwoju UE oraz występować wobec partnerów pozaunijnych rzekomo z pozycji całej Unii. W interesie Polski jest przeciwstawianie się wykorzystywaniu prezydencji przez Węgry do dyskredytowania UE i ograniczania pomocy dla Ukrainy” – zauważa w niedawnej analizie Polski Instytut Spraw Międzynarodowych.